DWUNASTY „TWARDZIEL ŚWIĘTOKRZYSKI” - podsumowanie

Z numeracją naszej imprezy zrobił się mały bałagan, gdyż sam „twardziel” na 100km był faktycznie w tym roku dwunasty (w 2005 i 2007 roku nie było go w programie). Jako impreza ogólnopolska była to jej czternasta edycja, a biorąc pod uwagę towarzyski (tylko w gronie członków KTP „Przygoda”) prolog z 2004r. to nawet piętnasta. Do ubiegłego roku maraton realizowany był pod formułą unijnego z kolejną numeracją, jednak „Twardziel Świętokrzyski” od kilku lat stawał się coraz bardziej dominującą jego częścią i dlatego podjęta została decyzja, że od 2018 roku on jest marką firmującą imprezę.

Ograniczone możliwości organizacyjne oraz skala trudności tego terenowego maratonu powoduje, że dostanie się na listę uczestników to prawdziwe wyzwanie. Wystarczy wspomnieć o tegorocznym zakończeniu zapisów po zaledwie dwóch minutach, a gdy po godzinie zamknięta została lista rezerwowa, było na niej już prawie 200-tu chętnych do udziału.

Ostatecznie na listach startowych znalazło się 168 osób, w tym 43 kobiety, ale wystartowało 158 (10-ciu uczestników nie odebrało pakietów podczas akredytacji). Tym razem goście, którzy objęli imprezę patronatem honorowym lub wystąpili w roli sponsorów, zaproszeni zostali na otwarcie maratonu, gdyż zakończenie miało czysto sportowy charakter (bez oficjalnych wystąpień i podsumowań).

Na otwarcie przybył dyrektor Jacek Kowalczyk z Świętokrzyskiego Urzędu Marszałkowskiego, wójt Szczepan Skorupski z Zagnańska i sponsorujący imprezę prezes Stanisław Rupniewski z Przedsiębiorstwa Techniczno-Handlowego SUPON Kielce. Oprócz spraw organizacyjno-informujących miłym dla mnie akcentem było wręczenie, przez Mirosława Kubika - członka Zarządu Świętokrzyskiego Oddziału PTTK w Kielcach, przyznanej mi odznaki 50-ciu lat przynależności do PTTK.

Na starcie w Gołoszycach pojawiła się TVP Kielce, która filmowała przebieg maratonu w różnych miejscach zarówno w nocy jak i w dzień. Na wyczerpującą, prawie 100km trasę, wyruszono tuż przed zmierzchem równo o godzinie 20.00, po zbiorowym, razem z komandorem Andrzejem Żeleżnikowem odliczaniu i przy dźwiękach dzwonka wykonanego przez artystę rzeźbiarza Sławomira Micka, miłośnika pieszych wędrówek i przyjaciela imprezy.

Pierwsze wzniesienia i pomału stawka wyraźnie się rozciąga, biegający przesuwają się do przodu, już w zupełnych ciemnościach pokonywane są kolejno Truskolaska, Wesołówka, Szczytniak (najwyższy szczyt na tym odcinku-554m), strome podejście na Jeleniowską i pierwsza miejscowość Paprocice, gdzie pod lasem punkt kontrolny. Niestety dwójka uczestników tutaj, zaledwie po 19km musi spasować. Nocne trudy wędrówki, trochę kłopotów z odnalezieniem szlaku i trzeba podjąć przykrą decyzję. Wkrótce kolejna miejscowość – Trzcianka, podejście na Święty Krzyż i dalej głównym Pasmem Gór Świętokrzyskich do Świętej Katarzyny. Po drodze jeszcze żywieniowy punkt kontrolny na 33km w Kakoninie. Pyszna pomidorówka, kawka i uzupełnienie wody mineralnej, wyraźnie podreperowane morale – można ruszać dalej na najwyższy szczyt na trasie Łysicę (612m). Nocny pobyt na górze, słynnej z tylu legend, był naprawdę dla wielu niesamowitym przeżyciem. Stawka już mocno rozciągnięta, pierwsi w Kakoninie tuż po północy, a ostatni docierali przed 5.00 rano, gdy na zewnątrz świtało. Załoga PK z Maćkiem i Grażyną Toborowicz, Magdaleną Kowalczyk z Bielin (gmina zabezpieczała i sponsorowała ten PK z życzliwym przyzwoleniem wójta Sławomira Kopacza) oraz studentami WSE,PiNM, naprawdę mocno się napracowała. Na tym odcinku kolejnych dwóch uczestników powiedziało „pas”, niektórzy przeliczyli się ze swoimi siłami. Jako ostatni na PK dotarli senior maratonu Maciej Ignatowski z Grójca (nieprawdopodobne, ale liczący sobie lat 83) i Skoczek Marek z Sułkowic. Później okazało się, że w przypadku pana Maćka to była taktyka i umiejętne rozłożenie sił, gdyż po rozwidnieniu zaczął powoli, ale systematycznie, wyprzedzać kolejnych maratończyków.

Następny etap marszu to prawie równo połowa dystansu na tzw. „przepaku”, tutaj maratończycy mieli dostęp do swoich bagaży, można było się przebrać na dzienną część wędrówki, trochę obmyć i opatrzyć obolałe stopy. Na tym PK pierwszą trójkę stanowili Dłużniewski Jacek z Łomży, Odomirska Katarzyna z Krakowa i Gonciarz Bartłomiej z Ćmińska, którzy w hotelu „Lubrzanka” w Ameliówce zameldowali się równo o 3,00 w nocy. Po niezwykle trudnej, nocnej części imprezy, na tym PK sporo osób musiało podjąć decyzję o rezygnacji z dalszego marszu, 136 osób kontynuowało maraton, a 18 wycofało się. Wręczono im pamiątkowe medale i zaliczono do współzawodnictwa o tytuł „Superpiechur Świętokrzyski” przejście 50km. Szefem PK był Krzysztof Kowalski, który przy pomocy trzech sympatycznych pań (bliźniaczki Jolanta i Renata Gębskie oraz Marta Skrzypczyk), „dwoił się i troił” by wszystko udokumentować i dopilnować. Była też herbatka lub kawka oraz słodkie bułeczki. Pomieszczenia tego punktu udostępnili organizatorom nieodpłatnie wójt Masłowa Tomasz Lato i Pani dyrektor „Szklanego Domu” w Ciekotach Krystyna Nowakowska. Kilka osób korzystało z pomocy ratowników PCK po bolesnych otarciach i naciągnięciach mięśni. Najwytrwalsi ruszali dalej w kierunku żywieniowego PK na stołówce szkolnej w Tumlinie. Wielu decydowało się na pokonywanie kolejnych kilometrów biegiem, gdyż było już widno i mniej uciążliwe górki, chociaż niektóre podejścia i tak pozostaną dla niektórych długo w pamięci.

Po drodze następny PK na szosie Zagnańskiej obsługiwany przez Urszulę Zychowicz, Andrzeja Armadę i Andrzeja Szymańskiego. Czołówkę stanowili w tym momencie imprezy Gołąb Robert z Miedzianej Góry i Gonciarz Bartłomiej z Ćmińska, a za nimi Dłużniewski Jacek z Łomży, Domagała Remigiusz i Odomirska Katarzyna obydwoje z Krakowa oraz Fert Sebastian z Ćmińska i praktycznie tak było do samej mety. Przed tym PK w Dąbrowie nie wytrzymał trudów maratonu Patrzałek Grzegorz z Opola, któremu zaliczono przejście 50km. W dolince rzeki Sufraganiec, jak zwykle trochę błotka i szosą w piekącym słońcu prosto do szkoły. Na stołówce szkolnej czekała zupka jarzynowa z cateringu, kawa, herbata, woda mineralna i smakowite kanapki z twarogiem, serem i dżemem. Tutaj wytrwale pracowała czwórka z KTP „Przygoda”( Kazimierz Sławiński, Dorota i Piotr Osmoła oraz Joanna Burtnik – wszyscy są też doskonałymi piechurami), wspomagani przez szkolną kucharkę Panią Małgorzatę Skrzyniarz. Pomieszczenia na ten PK udostępnili organizatorom nieodpłatnie wójt gminy Zagnańsk Szczepan Skorupski i dyrektor SP Pani Iwona Zapała. 17-tu uczestników nie zdecydowało się na kontynuowanie maratonu i podjęło decyzję o wycofaniu się, sił już brakowało, a do mety jeszcze prawie 30km. Kilkoro z nich doszło jeszcze do PK w Ciosowej – wszystkim do „Superpiechura Świętokrzyskiego” zaliczono dystans 75km. Po wyjściu ze szkoły w Tumlinie maratończycy mieli do pokonania kolejno trzy wzniesienia Grodowa, Wykieńska i Kamień. Szczególnie uciążliwe, niezwykle strome podejście na Wykieńską, dało „popalić”, nawet wypoczęci turyści mają tu trudności, a co dopiero czują uczestnicy maratonu, którzy w nogach mają ponad 70km – można sobie wyobrazić. Po zejściu z Kamienia przy szosie nr 74 niespodzianka – PK obsługiwany przez sołtysa Miedzianej Góry Wiesława Tokara, który częstował wszystkich jabłkami i ciasteczkami. Po niespełna kilometrze kolejny PK przed wejściem na Ciosową. Ten PK sfinansował wójt Zdzisław Wrzałka z Miedzianej Góry, a przygotowało go Stowarzyszenie „Aktywny Ćmińsk”, którego reprezentanci tak udanie startowali w maratonie. Kilkuosobowa ekipa członków stowarzyszenia stworzyła wspaniałą atmosferę, a serwowany asortyment przeróżnych ciasteczek, bananów i napojów energetycznych był naprawdę imponujący. Wielkie brawa!

Na tym odcinku szlaku wędrowało pod kierownictwem Mirka Kubika i Andrzeja Toporka ponad 50-ciu turystów z KTP „Przygoda” pod hasłem „Na spotkanie z Twardzielami”. Ich gromki doping bardzo się przydał strudzonym maratończykom.

Za Ciosową długi kilkukilometrowy odcinek szosą i podejście pod Baranią było bardzo wyczerpujące, tym bardziej, że cały czas odkrytym terenem w piekącym słońcu. Nikt już nie rezygnował – pozostali tylko najlepsi piechurzy. Dalej trochę lepiej, bo przez las na Siniewską i Perzową, ale coraz bardziej doskwierały przebyte kilometry – to już prawie 90km szlaku. Dodawał trochę sił doping kolejnej grupy turystów wędrujących z Kuźniaków do Oblęgorka. Ponad 30-ci osób z Samorządowego Centrum Kultury i Sportu w Strawczynie witało maratończyków na ternie swojej gminy.

Niektórzy poruszali się już tylko siłą woli, zrozumieć może to tylko ten który sam to przeżył. Wreszcie po zejściu z Perzowej ostatni PK z grupą studentów z WSE,PiNM pod kierownictwem Konrada Żeleźnikowa, gdzie była możliwość uzupełnienia płynów na ostatni odcinek trasy biegnący już poza szlakiem. Do mety pozostało tylko 6km. Niektórym uczestnikom te 6km będzie się długo śniło. Normalnie taki dystans pokonuje się w godzinę lub jeszcze szybciej, a tu w kilku przypadkach trwało to nawet trzy koszmarne godziny w bólu i męce.

I wreszcie upragniona meta, a dźwięk witającego dzwonka dodaje trochę energii. Medal zawieszany na szyję przez Ryszarda Łopiana, Andrzeja Żeleźnikowa lub Sebastiana Ubysza oraz odnotowanie przez Joannę Burtnik kończy wysiłek maratończyków. Jeszcze wiwaty kolegów i koleżanek z trasy oraz znajomych, pamiątkowe zdjęcia. Dzięki wsparciu imprezy przez wójta Strawczyna Tadeusza Tkaczyka i dyrektora Centrum Sportowo-Rekreacyjnego „Olimpic” w Strawczynku Macieja Lewandowskiego można było skorzystać z kąpieli na krytym basenie oraz skonsumować gorącą zupkę z cateringu, a potem odbiór na podium pamiątkowej statuetki i certyfikatu potwierdzającego ukończenie maratonu oraz zdobycie tytułu „Twardziel Świętokrzyski”. Wszystkim, którzy dotarli do mety zaliczono pokonanie 100km do współzawodnictwa o tytuł „Superpiechur Świętokrzyski.

Pogoda w tym roku, raczej dopisała, jednak upał na dziennej części maratonu dał się wielu uczestnikom mocno we znaki i dlatego limit czasowy został przedłużony o jedną godzinę. Niektórych maratończyków dopadł też we wczesnych godzinach porannych dość solidny deszcz, a nawet krótkotrwała wiosenna burza.

Łącznie „Twardzielami Świętokrzyskimi” zostało 118 osób w tym 31 kobiet. Mieliśmy na imprezie przedstawicieli prawie wszystkich województw. Pierwsi na mecie zameldowali się o godz. 9.47 Gołąb Robert i Gonciarz Bartłomiej, o 10.05 jako trzeci Domagała Remigiusz, a następnie o 11.10 Fert Sebastian i tuż za nim o 11.14 Odomirska Katarzyna i Dłużniewski Jacek. Wielkie brawa dla Pani Katarzyny, cały czas w czołówce z mężczyznami. Podaję to tylko dla statystyki, gdyż w maratonie nie prowadzi się współzawodnictwa i nie ma żadnych nagród. Uważam,że wszyscy, którzy osiągną metę są bohaterami i zwycięzcami. Następne w kolejności panie docierały o 12.56 Sornat Anna z Piekoszowa i o 13.45 Jamróz Mariola z Kielc.

Tuż przed 18.00 na metę, witany gromkimi oklaskami dotarł senior „Twardziela” 83-letni Pan Maciej IGNATOWSKI. Chyba poprawienie tego rekordu wiekowego na takim dystansie będzie wręcz niemożliwe. Ogromne gratulacje i dużo zdrowia dla Pana Maćka od organizatorów i uczestników maratonu.

Stawkę nowych „Twardzieli Świętokrzyskich” zamknęli Iwona i Sławomir Obara z Kielc i jako ostatnia Sawa Weronika z Wielkiej Wsi, już nawet trochę po przedłużonym limicie czasowym. Razem z komandorem maratonu podjąłem decyzję o przyznaniu im tytułu, gdyż Pan Sławomir akurat 1 maja świętował (razem z żoną) na trasie swoje urodziny, a Pani Weronika była w zupełnie dobrej kondycji fizycznej, ale nie chciała zostawić swojego znajomego, który mocno osłabł i miał trudności w dotarciu do mety.

W swoim i w imieniu wszystkich organizatorów pragnę podziękować ponad 30-to osobowej grupie koleżanek i kolegów z KTP „Przygoda”, Klubu Górskiego oraz studentów WSE,PiNM, którzy bezinteresownie pracowali podczas akredytacji, na punktach kontrolnych i na mecie maratonu.

Ujawniło się też kilka mankamentów organizacyjnych, które trzeba będzie wyeliminować w kolejnych edycjach maratonu. Najważniejsza to sprawa usprawnienia transportu do Kielce dla osób kończących marsz. Ludziom po takim wysiłku trzeba umożliwić szybszy powrót do domów.

Ja podjąłem decyzję, którą ogłosiłem podczas otwarcia, o wycofaniu się z roli przewodniczącego komitetu organizacyjnego imprezy, którą wymyśliłem i której organizacji poświęciłem wiele czasu i wysiłku. Doszedłem do wniosku, że nadszedł czas by dopracować kilka spraw, być może trochę coś zmienić i dobrze będzie jak zrobią to już ludzie młodsi, pełni zapału i ze świeżym spojrzeniem.

Mnie pozostanie satysfakcja, że udało się wpisać w kalendarz imprez turystycznych maraton, który cieszy się sporą popularnością. Było to możliwe dzięki wsparciu ze strony Oddziału Świętokrzyskiego PTTK w Kielcach z KTP „Przygoda” i Klubem Górskim, Wyższej Szkoły Ekonomii, Prawa i Nauk Medycznych w Kielcach, Samorządowego Centrum Kultury i Sportu w Strawczynie oraz wójtów gmin po których terenie przebiega czerwony szlak turystyczny im. Edmunda Massalskiego. Oczywiście służę radą i swoim doświadczeniem, jeżeli tylko będzie się ode mnie tego oczekiwało.

Serdecznie dziękuję za współpracę i zawsze będę miał w pamięci tych, którzy najdłużej ze mną współpracowali śp. Krzysia Bogusza, Andrzeja Żeleźnikowa, Mirka Szczygła, Magdę Kowalczyk, Macieja Lewandowskiego, Krzyśka Kowalskiego, Dominika Słonia, Wieśka Tokara, Tomka Brzozowskiego, Darka Zmorzyńskiego, Włodzimierza Mandziuka, Zbigniewa Borowca, Konrada Żeleźnikowa i z trudnych początków maratonu Grześka Sobczyka, Tomka Gajosa, Stasia Chojnackiego, Zdzisława Kowalskiego, Adama Koczotowskiego, Ferdka Bisia,  Annę Hendler, Grażynę Dziółko i swoją żonę Jadwigę za jej wsparcie i wyrozumiałość .

Ryszard Łopian

 

Pliki do pobrania: 
ZałącznikWielkość
PDF icon XII Twardziel Świętokrzyski - wyniki171.77 KB